Firmy boją się skutków strategii migracyjnej. I bez niej brakuje im pracowników

Dodano:
Budowa Źródło: Shutterstock
Łatwo jest postawić tamę zagranicznym pracownikom i ograniczyć liczbę pozwoleń na pracę. Znacznie trudniej ich zastąpić. Luki po Banglijczykach czy Nepalczykach nie wypełnią kandydaci z Polski czy Ukrainy, bo ich zwyczajnie brakuje. Przedsiębiorcy boją się, że strategia migracyjna wymusi na nich ograniczenie inwestycji, co odbędzie się ze szkodą nie tylko dla nich, ale i dla całej gospodarki.

W zaprezentowanej przez rząd we wtorek strategii migracyjnej Polski na lata 2025–2030 nie pojawiła się liczba określająca maksymalny, roczny limit cudzoziemców wpuszczanych na polski rynek pracy, ale dokument jasno wskazuje, że rząd chce ograniczyć liczbę cudzoziemców sprowadzanych do pracy w Polsce. Zagraniczni pracownicy nadal będą przyjeżdżać do Polski, ale będzie ich miej. Skutków takiego ograniczenia boją się przedsiębiorcy, którzy migrantami uzupełniają braki kadrowe, głównie w budownictwie, rolnictwie i produkcji.

Cudzoziemcy w Polsce. Ponad 1 mln zarejestrowanych w ZUS

Na koniec sierpnia br. w ZUS było zarejestrowanych było 1,17 mln pracujących cudzoziemców, ponad sześciokrotnie więcej niż pod koniec 2015 r.

Nie jest żadną tajemnicą, że kandydaci z Polski nie zastąpią tych z Bangladeszu czy Nepalu. Raz że mamy niż demograficzny, a dwa – oferty niskopłatnych posad zwyczajnie ich nie interesują. „Rzeczpospolita” przypomina, że we wtorkowym raporcie Polski Instytut Ekonomiczny ostrzegał, że przy utrzymaniu się obecnych trendów do 2035 r. ubędzie w Polsce ponad 2 mln pracowników, czyli około 12,5 proc. obecnego stanu zatrudnienia. Liczba pracowników w przemyśle skurczy się o 400 tys., a w ochronie zdrowia – prawie o 260 tys.

Według tegorocznych analiz, chcąc utrzymać w najbliższych latach współczynnik obciążenia demograficznego na obecnym poziomie ok. 40 proc. (gdy na 100 osób w wieku produkcyjnym przypada 40 osób w wieku poprodukcyjnym), co roku liczba cudzoziemców w wieku produkcyjnym powinna rosnąć o 200–360 tys. A prawdopodobnie zacznie spadać.

Automatyzacja nie rozwiąże problemu

Ktoś powie, że z każdym rokiem będziemy potrzebować coraz mniej pracowników, bo nieustannie postępuje automatyzacja i z powodzeniem zastąpi ludzkie ręce. Z takim podejściem nie zgadza się Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP. Jego organizacja w niedawnym raporcie oszacowała potrzebny gospodarce wzrost liczby pracowników z zagranicy na 100 tys. osób.

W rozmowie z „Rz” zauważył, że w Polsce obserwujemy niską stopę inwestycji, bo pracodawcy uznają, że nie ma potrzeby wykładać dużych pieniędzy na robotyzację, skoro pewne prace z powodzeniem wykonają tani pracownicy najemni. Sobolewski obawia się, że deficyt pracowników dodatkowo obniży chęć do inwestowania w naszym kraju.

Również Nadia Winiarska, ekspertka Konfederacji Lewiatan, zwróciła uwagę, że polityka migracyjna powinna być elastyczna i pozwalać na dostosowanie się do zmieniających się potrzeb rynku pracy.

Prawie 9 tys. agencji pracy tymczasowej

Rozmówcy „Rz” zwracają uwagę, że brakuje pracowników nie tylko do wykonywania prostych prac, ale też w bardziej wyspecjalizowanych obszarach. Zamknąć dopływ cudzoziemców jest łatwo, wystarczy zmiana przepisów, ale to nie rozwiąże problemu, jakim jest deficyt na rynku pracy. A ten przełoży się na zmniejszenie inwestycji, co uderzy w PKB i konkurencyjność naszego kraju.

Nowa strategia migracyjna, o ile wyjdzie poza sferę zapowiedzi, pociągnie za sobą także konkretne zmiany dla agencji pracy tymczasowej. Obecnie obowiązujące przepisy stwarzały dla nich bardzo korzystne warunki działania. Z danych MRPiPS wynika, że na koniec 2023 r. do Krajowego Rejestru Agencji Zatrudnienia było wpisanych ponad 8,7 tys. podmiotów, w tym ponad 2,8 tys. osób fizycznych. Niewiele jest krajów w UE, w których biznes ten „śmiga” aż do tego stopnia.

Liliana Strupp, wiceprezes Polskiego Forum HR, największej organizacji branży, która zrzesza duże podmioty, zapowiedziana w strategii walka z outsourcingiem pracowniczym może wywołać spore problemy na rynku usług sprzątania, gdzie wiele firm stosuje outsourcing. Pracowników (coraz częściej cudzoziemców) kierowanych do sprzątania w biurach czy urzędach zatrudniają najczęściej na umowę zlecenie ze względu na ograniczenia umów o pracy tymczasowej (do 18 miesięcy w ciągu trzech lat).

Obawia się ona, że owe regulacje, zamiast eliminować patologie (np. pobieranie przez kandydatów do pracy wynagrodzenia za dopuszczenie do procesu rekrutacji, co praktykują niektóre firmy), naruszy dobrze działające procedury. – Na bieżąco obserwujemy potrzeby pracodawców, które dotyczą nie tylko długookresowej, ale także czasowej i sezonowej pracy – zastrzegła Liliana Strupp.

Źródło: Rzeczpospolita
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...